
Wiele zwyczajów na wsi zanikało, traciło na znaczeniu lub z czasem zaczęło wyglądać nieco inaczej, tracąc swój pierwotny charakter. Tak było m. in.: z topieniem Marzanny. A. Brandowski, prof. Uniwersytety Jagiellońskiego, pisał na łamach publikacji wydanej w Poznaniu, że będąc świadkiem topienia Marzanny jeszcze w 1844 r., usłyszał od pewnego starego nauczyciela: „Dawniej Polacy inaczej tę zabawę urządzali, bo najprzód topili Marzanę, a potem nastrzępioną kwiatami wiosennemi w procesyi obnosili; wizerunek który topili, często nazywali Morzaną, a wizerunek, który z czcią obnosili, zwykle nazywali Marzaną”. Wówczas chłop w podeszłym wieku dorzucił do tej rozmowy stwierdzenie: „Morzana była diablicą, a Marzana anielicą, którą lud czcił, jak świętą […]” Zatem były dwie, przeciwstawne do siebie postaci; Morzana - postrzegana negatywnie, utożsamiana z zimą, nieprzychylna człowiekowi, którą należało utopić – oraz Marzana – postrzegana pozytywnie, przychylna człowiekowi, utożsamiana z wiosną, którą należało w procesji obnosić po wsi. Marzana była zatem boginią wegetacji wywołanej potęgą ciepła i światła, a Morzanna utożsamiana ze śmiercią. Imię „Marzanna”, według tego samego prof. A. Brandowskiego, należałoby tłumaczyć jako: świecąca się, błyszcząca, lśniąca. Długosz, na podstawie tradycji ludowej, zanotował, że Marzana była znana również pod nazwą Dziewanna. Imię to również można tłumaczyć jako: „świecąca się”. Dziewanna zatem należała do grona Marzany – bogini światłości. O popularności Marzanny-Dziewanny w dawnych wiekach, niech świadczy opowieść o pewnym karczmarzu na Śląsku, który widział obchód na jej cześć i „dziwił się dlaczego teraz święty kościół o niej milczy”.
Z powyższego rozważania wynika, że w akcie kultywowania tradycji topienia słomianej kukły, przez wieki i dekady, pomieszały się imiona i zamiast topić Morzanę, topimy Marzannę. A gdzie po drodze zginęła „procesja” na cześć Marzanny-Dziewanny? Pewne skojarzenia nasuwają się tu w związku z tradycją „nowego latka” zwanego również „gaikiem” lub „maikiem”. Był to zwyczaj polegający na tym, że grupa dziewcząt, lub dzieci, obnosiła po wsi zieloną gałązkę lub małe drzewko przybrane kolorowymi wstążkami. Śpiewano przy tym: „Śmierć wynieśliśmy ze wsi, nowe latko przynieśliśmy do wsi”. Chodzenie z „nowym latkiem” następowało po obrzędzie topienia Marzanny (lub po dawniejszemu: Morzany), zatem „Śmierć wynieśliśmy…” odnosi się bezpośrednio do tego aktu. Słoma, z której wykonuje się kukłę, przywodziła na myśl jałowość, bezpłodność ziemi, zimę, zamarcie życia. Słomiana kukła stoi zatem w opozycji do zielonego „gaiku” oznaczającego odrodzenie się, życie i nadchodzącą wiosnę.
(Opr. M. Kuchta)