Zmorami, zwanymi także morami, marami określano istoty półdemoniczne, dusze ludzi pogrążonych we śnie. Nazywano je niekiedy noculami, błędami, zmorami bydlęcymi lub końskimi. Ponadto wyróżniano dwa rodzaje zmór: ludzkie i zwierzęce. Wierzono, że istoty te występują pod postacią młodych dziewczyn, małych chłopców w czerwonych czapkach na głowach, starych i szpetnych kobiet, a także czarnego kota lub wilka.
W Wielkopolsce twierdzono, że dusze poszczególnych kobiet i mężczyzn podczas snu opuszczają ciała na kilka godzin, by dusić i męczyć inne śpiące osoby. Tego rodzaju żeńską duszę w regionalnej gwarze określano mianem mory bądź wieszczycy, natomiast męską nazywano morusem albo wieszczym. Oprócz tego, że postacie te przybierały ludzkie lub zwierzęce formy, to zdarzało się również, iż spotykano je pod postacią tasiemki, słomki, powietrza czy piasku.
W niektórych regionach Polski krążyły opowieści o trzech siostrach – zmorach. Zadaniem pierwszej było duszenie ludzi, druga zajmowała się dręczeniem zwierząt (zaplatała końskie grzywy i ogony w warkocze, ujeżdżała konie po stajni i podduszała), natomiast trzecia dusiła wodę i drzewa.
Zazwyczaj mory siadały na szyi bądź piersiach osoby śpiącej, podduszając i męcząc ją swoim ciężarem. Duszenie uznawano za właściwą potrzebę tych istot, a jeśli nie dusiły ludzi, to robiły to zwierzętom, kamieniom, cierniom, krzewom czy wodzie. Wierzono także, iż niektórzy ludzie mieli predyspozycje do zostania morą.
W Wielkopolsce na podduszanie mary nie udawały się pieszo, tylko jechały wózkiem ze słomy, którego drabinki wykonane są z sieci pajęczych. Podczas podróży słychać było rozmaite odgłosy. Jeśli ktoś usłyszał: „Firlut, firlut, pirlut, pirlut!”, to oznaczało, że te dźwięki pochodzą od zmory.
W celu ratowania podduszanej ofiary należało zwrócić się do śpiącego po imieniu, który następnie budził się, a mora go opuszczała. Aby złapać tę istotę demoniczną wystarczyło przesunąć dłoń po pierzynie i złapać marę, a następnie wrzucić w ogień lub zabutelkować. Wówczas wierzono, że zmora więcej już nie przyjdzie dręczyć.
W zmory wierzyli niegdyś także mieszkańcy Dźwierszna Wielkiego (gm. Łobżenica, Krajna). Uważali, że w osłonie nocy wyprowadzały one konie na podwórze, ujeżdżały je niemal do utraty tchu i ledwo żywe wprowadzały z powrotem do stajni. Do tego pozostawiały wierzchowce z grzywami zaplecionymi w warkocze. Bytujący w tym samym budynku parobek miał chronić zwierzę przed złowieszczymi morami.
Czasami dane istoty demoniczne nie poprzestawały na samym dręczeniu, lecz także były swoistym synonimem różnego rodzaju zaraźliwych chorób szerzących się wśród zwierząt. Mówiono o marach, które odziane w białe płótno wychodziły wieczorami, by krążyć wokół budynków inwentarskich i przynosić pomór bydła poprzez chuchanie na zwierzynę.
Aby uchronić zwierzynę przed napastowaniem przez zmory, wieszano w stajniach nad żłobami lusterka, wewnątrz umieszczano metalowe przedmioty, na drzwiach budynku przybijano zabitego jastrzębia, a wieczorami posypywano konie suchym kurzym łajnem. W domach natomiast zatykano nóż w brzegu łóżka bądź układano się do snu odwrotnie, czyli kładąc nogi w miejsce wezgłowia. Twierdzono, że pomocne okazywało się także przeklinanie tych istot. Właściwości ochronne miała mieć również nieżywa sroka zawieszona nad koniem, która – podobnie jak czart – „jest czarna i wciąż krzyczy”. Ochronę przed zmorami stanowiło także zawiązanie końskiego ogona na supeł bądź posadzenie na wierzchowcu nagiej kobiety.
W działaniach apotropaicznych przed morami odwoływano się również do symboli wiary chrześcijańskiej. Święcono budynki inwentarskie, rysowano na nich znak krzyża smołą, stosowano kredę, zioła czy jajka wcześniej poświęcone w kościele.
Literatura:
L. J. Pełka, Polska demonologia ludowa, Warszawa 1987, s. 178-180.
R. Skiba, Informator Muzeum Kultury Ludowej w Osieku nad Notecią, Piła 2017, s. 38.
J. Strzelczyk, Mity, podania i wierzenia dawnych Słowian, Poznań 1998, s. 241.
Wielkopolska i Wielkopolanie pod względem rozmiaru, podziału, zarządu i płodów. Zwyczaje i obyczaje, zabawy, obrzędy, przesądy i zabobony, oraz najciekawsze podania, piosnki i zagadki ludu wielkopolskiego, wyd. K. Miarka, Mikołów 1896, s. 57-59.
T. Wróblewski, Demony i wyobrażenia demonologiczne, [w:] Kultura Ludowa Wielkopolski, red. J. Burszta, t. 3, Poznań 1967, s. 452.
(Opr. J. Medycka)