"Sławojka" wzięła swoją nazwę od premiera II RP, a zarazem z wykształcenia lekarza - Felicjana Sławoja Składkowskiego, który - w ramach akcji higienizacji obszarów wiejskich - zalecał budowę drewnianych ustępów na nieskanalizowanej wsi polskiej.
W "Rozporządzeniu Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 16 lutego 1928 r. o prawie budowlanem i zabudowaniu osiedli" rozdział 12 został poświęcony stricte tematyce toalet. Na nieobjętych kanalizacją obszarach rekomendowano budowę osobnego ustępu dla każdego domostwa. Wygódka takowa miała być zaopatrzona w wentylację. W niej z kolei zalecano wycięcie w zewnętrznej ścianie okna. Dodatkowo doły toaletowe musiały znajdować się minimum 10 m dalej od studni i 2 m od zagrody sąsiada.
Felicjan Sławoj Składkowski – na łamach swego pamiętnika – wspominał podróże po wsiach w następujący sposób:
„(...) Wracałem w pogodny wieczór majowy ze starostą powiatu ciechanowskiego (...). Starosta podszedł do gospodarza i po paru chwilach przyciszonej rozmowy doszło do mnie: „Aze z samy Warsiawy jechoł oglądać mój wychodek? (...)” Po dłuższych pertraktacjach gospodarz wszedł do chaty, skąd wrócił wkrótce z lampą kuchenną, i przywitawszy się ze mną, poprowadził nas błotnistą ścieżką do sławojki. Przed drzwiami oddał do trzymania lampę staroście, a sam wyjął z kieszeni marynarki dłuto i młotek i począł podważać zabite dużym gwoździem drzwi. Gdyśmy wyrazili nasze zdziwienie z tego powodu, gospodarz, otwierając wejście, powiedział spokojnie: „Dzieckom we szkole przewrócili we łbie i nie chcą już chodzić za stodołę ino s... we wychodku. A tu musi być czysto dla komisyi, Takem zabił gwoździem i mam spokój (...)”.
Premier zdawał sobie sprawę z tego, iż na jego temat powstawały rozmaite - często żartobliwe - anegdoty. A oto kilka z nich przytoczył sam Składkowski:
„(...) jakiś bogaty chłop zamknął wychodek na kłódkę, bo trzymał w nim kiełbasy i szynki po zabiciu wieprza; a to, że chłopi stawiali sławojki rzędem, blisko drogi, bo mówili, że jakiś minister ich potrzebuje, gdy jeździ po drogach. Taki z miasta s... w polu nie potrafi! (...)”.
W skansenie prezentujemy przykład takiego ustępu w zagrodzie z Czajcza ( gm. Wysoka, Krajna). Jest to wolnostojąca toaleta, wykonana z drewna, usytuowana obok stodoły. W drzwiach wejściowych posiada wycięcie w postaci rombu, które pełni funkcję wentylacyjną, a tym samym dostarcza pewną ilość światła. Wewnątrz zaś znajduje się drewniana zabudowa z otworem do usuwania produktów przemiany materii.
Wówczas nakaz budowania toalet kojarzył się niewyedukowanym chłopom z przymusem zewnętrznym. Nie byli oni bowiem przekonani do stawiania osobnych pomieszczeń w celu załatwiania potrzeb fizjologicznych, choć miały one za zadanie podnieść stan higieny i ograniczyć szerzenie się chorób zakaźnych. Z biegiem czasu jednak myślenie na ten temat zmieniło się, a co za tym idzie, poprawił się poziom higieny osobistej mieszkańców wsi.
Na podstawie:
M. Sokołowska, Myć się czy wietrzyć? Dramatyczne dzieje higieny od starożytności do dziś, Gdynia 2012, s. 132-134.
E. Szpak, Mentalność ludności wiejskiej w PRL. Studium zmian, Warszawa 2013, s. 212-213.
http://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/DocDetails.xsp?id=WDU19280230202, dostęp 15.11.2021.
(Opr. J. Medycka)