Ludowe zwyczaje Wielkiego Tygodnia na Krajnie
Przed świętami dokładnie sprzątano chałupę, budynki gospodarcze i podwórze. Bielono ściany chałupy, a tam, gdzie była panna na wydaniu malowano ściany na zewnątrz kolorem niebieskim.
Wielki Czwartek
Brak w obrzędowości ludowej na Krajnie szczególnych zwyczajów związanych z Wielkim Czwartkiem. Warto zaznaczyć, że gospodynie wierzyły, że czwartek jest najlepszym dniem na przesadzanie kwiatów. W Wielki Czwartek rozpoczynano też wypieki ciast świątecznych.
Wielki Piątek
Na Krajnie znany był zwyczaj nazywany „boże rany”. Na pamiątkę ran Chrystusowych gospodarz lub w niektórych rodzinach gospodyni wczesnym rankiem, najpierw bili współmałżonka, potem dzieci, mówiąc „boże rany od deski do ściany” lub „Pan Jezus ciężko cierpiał i umarł za nas na krzyżu”. W niektórych rodzinach rodzice wspólnie smagali dzieci. Chłostano najczęściej gałązkami tarniny, także agrestu, rzadziej jałowca, paskiem lub patykiem W Wielki Piątek myto się na dworze, przed wschodem słońca lub w strumieniu, rzece, jeziorze. Taka kąpiel miała magiczną moc, zapewniała zdrowie i ładną cerę; zwyczaj znany był między innymi w Sławianowie, Buntowie. W Głomsku dla odmiany kąpano się w poniedziałek wielkanocny. W drodze do strumienia i w drodze powrotnej należało zachować milczenie; także nie wolno było się oglądać za siebie. W piątek barwiono jaja (mogły też być barwione w Wielką Sobotę), barwieniem jaj zajmowały się gospodynie i ich córki. Na Krajnie nie zachowała się tradycja wykonywania pisanek, czyli nanoszenia wzorów woskiem, a następnie gotowania jajek w barwniku. Najprawdopodobniej jeszcze na pocz. XX wieku w okolicach Złotowa wykonywano pisanki. Do czasów współczesnych zachował się natomiast zwyczaj wykonywania kraszanek, tj. jaj barwionych na jeden kolor. Kraszanki początkowo barwiono w naturalnych, roślinnych barwnikach gotując jaja np. w cebuli, oziminie, owocach tarniny, korze dębu.
Wielka Sobota
W Wielką Sobotę święcono w kościołach wodę i gałązki głogu. Poświęcony głóg przynoszono do domu i wtykano za obrazy. Woda i głóg miały chronić dom przed złem, a głównie przed uderzeniem pioruna. Woda święcona powinna zawsze być w domu. Kropiono nią ziemię przed pierwszym wysiewem. kropiono także bydło przed pierwszym wypasem. Przed pierwszym wiosennym wypasem gospodarz kropił krowy święcona wodą i smarował pyski solą. W sobotę święcono potrawy. Święcone zanosiły do kościoła gospodynie w koszykach, lub w chustach. Obecnie święconkę zanoszą przeważnie dzieci. Jeśli we wsi nie było kościoła, a był dwór to w nim ksiądz święcił potrawy, najpierw pańskie a później chłopskie. W niektórych miejscowościach ludzie ze święconką zbierali się pod krzyżem lub kapliczką. W koszyku ze święconym powinny się znaleźć jajka (po jednym dla każdego domownika), kiełbasa, szynka, chleb, ciasto (kawałek babki), sól i chrzan. Dopiero w XX wieku pojawia się w koszyku baranek z masła (potem z cukru lub czekolady). Na Krajnie w Wielką Sobotę palona ogniska przed kościołem. Potem przynoszono do domu niespalone gałązki, które zatykano w pole, by chroniły plony przed gradobiciem, W sobotę robiono też gniazdka dla zająca, w których dzieci odnajdywały w niedzielę wielkanocną słodycze. Zwyczaj ten pojawił się w XX wieku i jest pochodzenia niemieckiego.
Niedziela Wielkanocna
W niedzielę, po rezurekcji odbywały się wyścigi wozów. Gospodarze wierzyli, że kto pierwszy do wsi dojedzie, ten pierwszy ukończy żniwa. Bardzo uroczystą oprawę miała rezurekcja w Górce Klasztornej, szczególnie za czasów bernardyńskich - od XVII do początku XIX wieku. Po rezurekcji strzelano w Górce z moździerzy na wiwat. W XIX wieku i wcześniej na Krajnie nie było zwyczaju dzielenia się jajkiem na początku śniadania wielkanocnego. Zwyczaj ten pojawił się w XX wieku, przejęty od ludności miejskiej, zalecany i popularyzowany przez księży. Wcześniej zaczynano śniadanie od zjedzenia laski chrzanu i wypicia kieliszka wódki. W niedzielę wielkanocną nie robiono obiadu, pokarmy, które znalazły się na uroczystym śniadaniu wielkanocnym jedzono przez cały dzień.
Drugi dzień świąt (poniedziałek)
Oblewanie wodą i chłostanie rózgami nosiło jedną nazwę - dyngus; nie rejestrowano na Krajnie nazwy śmigus. Słowo dyngus pochodzi z średnio-górno niemieckiego słowa oznaczającego okup, wykup, co może świadczyć o niemieckim pochodzeniu zwyczaju. Na Krajnie dyngus polegał na chłostaniu rózgami. Oblewanie wodą znane było dopiero na południe od linii Wągrowiec- Żnin. W czasie dyngusa chłopcy chłostali zieloną gałęzią jałowca lub brzozy dziewczęta. Chodzący z gałązkami otrzymywali podarki w postaci jaj barwionych cebulą, później datki pieniężne. W poniedziałek dyngowali chłopcy; we wtorek role się odwracały i dziewczęta biły chłopców.
(opr. R. Skiba)