Od IV w. Wielkanoc jest świętem ruchomym i przypada w pierwszą niedzielę w czasie pierwszej wiosennej pełni księżyca. Święta wielkanocne poprzedza okres Wielkiego Postu. Był to czas kiedy nie jadano mięsa, a od połowy postu także nabiału. W czwartą niedzielę Wielkiego Postu praktykowany był obrzęd wypędzania ze wsi zimy pod postacią Marzanny, a następnie (na Pałukach) wprowadzania do wsi wiosny pod postacią „gaika” (małego drzewka świerkowego).
Wielki Tydzień i cykl najważniejszych obrzędów i uroczystości związanych bezpośrednio z Wielkanocą rozpoczyna Niedziela Palmowa. Palmy wielkanocne tradycyjnie wykonywane były z wierzbowych gałązek, przewiązanych wstążką, z zatkniętymi suchymi lub papierowymi kwiatami, a także z trzcinowym „piórem”. Po II wojnie rozpowszechniły się na Pałukach i w Wielkopolsce palmy wykonane z trzciny i suszonych ziół, na Pałukach palmy takie zwano „kropidłami”.
Najbogatsze w obrzędy i zwyczaje są ostatnie dni Wielkiego Tygodnia. W Wielki Piątek rankiem rodzice budzili dzieci uderzając je rózgami i mówiąc: „Pan Jezus umarł na krzyżu dla naszego zbawienia” i „Wstawajcie barany na Boże Rany”. W Wielką Sobotę przynoszono do domu kawałki palonych przed kościołem cierni, które miały chronić przed piorunami, nadpalone ciernie wtykano w pola na urodzaj. Po rezurekcji chłopi urządzali wyścigi wozów, kto pierwszy dojechał z kościoła do wsi ten pierwszy sprzątnie zboże w czasie nadchodzących żniw.
Znany był zwyczaj „przywoływek” – opis z XIX w. z okolic Szubina (wsch. Pałuki) – „w niedzielę wielkanocną wieczorem zapowiadają dyngus w następujący sposób: dwóch parobków wchodzi na dachy naprzeciw siebie stojących budynków, pierwszy z nich woła: podaję do wiadomości, że np., Żowka, ponieważ nieładnie się ubierała, w chałupie porządku nie trzymała, do roboty nie chodziła, z wszystkiemi się pokłóciła, dostanie taki dyngus: sto beczek wyleją na nią wody, sto fur wysypią piasku, sto rózg jej dadzą. Na to odpowiada drugi z drugiego dachu: Żowka się nie boi , bo np. Jasiek z wódką za nią stoi.” Na Pałukach znane było „chodzenie po dyngusie”. W Smogulcu i Żabiczynie chodziła grupa przebierańców, podobna do grup zapustnych: niedźwiedź owinięty słomą, baba, diabeł, koń i kominiarz.