Okres od 3 króli (6 stycznia) do wtorku przed Środą Popielcową zwany był dawniej zapustami. Zapusty to staropolska nazwa karnawału. W języku staropolskim zapusty nazywano również „ostatkami”, „kusakami” czyli „kusemi dniami”. W okresie tym zabijano wieprza, bowiem zapusty musiały być tłuste. Dlatego był to okres przeciwstawny do postu, który miał wkrótce nadejść. W karnawale bowiem ludzie mieli jakby najeść się na zapas, w nadmiarze, by za chwile mięso pożegnać na cały okres Wielkiego Postu. Ostatnie dni zapustów nazywano „mięsopustami”, a słowo to z kolei jest zlepkiem słów „mięso – opust” czyli „pożegnanie mięsa”.
W okresie tym, na terenie całej Polski, urządzano pochody maszkar/przebierańców przez wieś, którzy wstępując kolejno do każdej chałupy zapowiadali szczęście i urodzaj. Goszcząc w chałupach przebierańcy płatali gospodarzom różne figle, wygarniali popiół z komina, brudzili domowników sadzą, przewracali płoty, wygłaszali żartobliwe wierszyki i zbierali datki takie jak chleb, kiełbasa, chrusty, a w okresie około Bożonarodzeniowym śpiewali również kolędy. Zebrane produkty miały pozwolić na wieczorne ucztowanie przy tańcu i muzyce, zwłaszcza zaś w ostatnich dniach karnawału.
Przebierańcy w zależności od regionu, a nawet miejscowości, mogli być różnie nazywani; np. Kolędnikami, Herodami, Siwkami, Gwiazdorami. Często też zdarzało się, że jeden z przebierańców nadawał nazwę całej grupie; np. Siwki w Kębłowie (pow. Wolsztyński), czy Niedźwiedzie w Stajkowie (pow. czarnkowski). Pochód maszkar odbywał się najczęściej w zapusty, ale w niektórych regionach również np. w Poniedziałek Wielkanocny lub w Zielone Świątki.
Niektórzy zwyczaj pochodu maszkar wywodzą z czasów pogaństwa, tłumacząc, że miał na celu pobudzić uśpioną przez zimę ziemię za pomocą śmiechu, śpiewu, wesołych okrzyków, tańca i muzyki.
Inni twierdzą, że początek pochodu przebierańców na wsi polskiej wiążą się z czasami króla Augusta III, który wprowadził taki zwyczaj na podobieństwo włoskiej zabawy publicznej. Jeszcze inni twierdzą, że pochody przebierańców wzięły się z tego, iż biedota wiejska pragnąca suto obchodzić zapusty, a nie mając z czego, chodziła od domu do domu i zbierała datki. Aby wyglądać inaczej niż na co dzień zaczęli się przebierać.
W pochodzie przebierańców udział brały różne postacie, a często towarzyszyli im grajkowie. Przebierano się za poszczególne zwierzęta, ale również za postacie o przesadnie przerysowanych cechach, noszących z sobą różne atrybuty. Wydaje się też, że zwierzęta w pochodzie zaczęły zanikać najwcześniej, zaś w późniejszym okresie dodawano kolejne postacie takie jak np. kominiarz, listonosz.
Oto niektóre z tych postaci.
Niedźwiedź
Niedźwiedź na głowie miał czapę słomianą, bądź inną przypominającą łeb zwierzęcia, a owinięty był cały w słomę, bądź grochowiny, co było symbolem jałowości i bezpłodności. Poruszał się wolno, kroczył dostojnie naśladując ruchy zwierzęcia. Niekiedy bywał prowadzony na sznurze przez Cygana. W Tarnobrzeskim gospodyni odwiedzanej chałupy przynosiła przebierańcom datki (jaja, słoninę, pieniądz itp.), które skrzętnie zapisywał Pisarz, zaś sama gospodyni skubała Niedźwiedzia z grochowin bądź słomy, a Niedźwiedź broniąc się, brał gospodynię do tańca, przy akompaniamencie grajka i śpiewie Żyda:„Na konopie, na konopie, zeby sie rodzieły, Zeby nase dzieci ji my nago nie chodzieły!”
Taniec odbywał się najczęściej (dla żartów) „na śmieciach” czyli na górze odpadków jaka zazwyczaj znajdowała się blisko obejścia. Kiedy niedźwiedź przestawał tańczyć z gospodynią, ta niemiłosiernie oskubywała go z grochowin lub słomy. Czasem zdarzało się, że Niedźwiedź musiał w czasie pochodu ponownie odziewać się w słomę, ponieważ po drodze wszystkie gospodynie doszczętnie go obskubały. Słomę obskubaną z Niedźwiedzia gospodynie kładły pod gęsi, żeby się dobrze niosły. Pochód z Niedźwiedziem chodził m. in. we wsi Stajkowo w powiecie czarnkowskim, w drugi dzień świąt Wielkanocnych.
Koza
Za Kozę przebierał się zwykle zręczny i dowcipny chłopak. Zarzucał na plecy kożuch wywinięty kosmatą stroną na wierzch lub prześcieradło. Poruszał się na czworakach, a w ręku trzymał drewnianą głowę kozła obitą skórą kozła, z rogami, osadzoną na kiju, często z ruchomą szczęką poruszaną za pomocą sznurków. U szyi Koza zawieszony miała dzwoneczek brzęczący przy poruszaniu się. Pochód z kozą kojarzy się również ze zwyczajem Koziego Czwartku jaki znany był na Krajnie. Koza chodziła zwykle w towarzystwie Bociana, Turonia lub Konika. W Krakowskim spotykało się, że chodziła samodzielnie, jedynie w towarzystwie śpiewaków i kapeli. Mogła chodzić też w towarzystwie przebierańców: Dziadów i wówczas prowadzona była przez nich na sznurku. Wędrując od domu do domu przebierańcy, trzęsącym się (starczym) głosem mówili:
„Wyszli dziadusiowie, wyszli w zapusty,
i wyciągnęli kozę z kapusty.
A ta koza spadła z woza
Urwała się od powroza”
Następnie przebierańcy wierszem wymieniają co chcieliby dostać od gospodarza:
„A my tu przyszli w zapusty z koźlątkiem,
Dajcie poczęstunek uczciwym obrządkiem”,
Następnie wymieniali wiktuały, którymi mógłby ich gospodarz i gospodyni uraczyć:
„Dajcie bocheneczek, Parę kukiełeczek,
Pączuszki i chrusty, na te zapusty.
I krążek kiełbasy, na te ciężkie czasy”.
W swoich przemowach Dziady równocześnie zachwalali kozę mówiąc np.: że umie pięknie tańczyć, że zna łacinę i francuski, a koza w tym czasie tańczyła, skakała, beczała, rozśmieszając gospodarzy. Koza mogła też wędrować z „kozią kapelą”, która niosła prymitywne instrumenty i to w rytm ich akompaniamentu Koza tańczyła i skakała. Koza zapewnić miała urodzaj o czym świadczą słowa wypowiadane przez prowadzących ją Dziadów: „Gdzie koza chodzi – tam żytko rodzi, gdzie jej tropy – powstają kopy, gdzie zwróci rogi – wznoszą się stogi”. Podobne słowa padały w przypadku pochodu z Konikiem.
Koń
Podobnie jak w przypadku innych postaci wygląd Konia zależał od pomysłowości przebierańców. Czasem za Konia przebierało się dwóch chłopaków, z czego jeden był na przedzie, a drugi z tyłu, równocześnie przytrzymując drabinę okrytą brązowym płótnem. Zazwyczaj jednak Koniem była jedna osoba, a wówczas przygotowywała tak strój jakby sama siedziała na koniu. We wsi Stajkowo (pow. czarnkowski) Koń miał głowę zrobioną z drewna obitego skórą, a tułów zrobiony z miechów przewiązanych do ramion jeźdźcy za pomocą rzemieni. Jeździec ten wywijając batem jechał na przedzie korowodu torując drogę pozostałym przebierańcom. W Kębłowie (pow. Wolsztyński) Konik, zwany Siwkiem, miał biały strój, a łeb koński i ogon przyczepione były do paska za pomocą dwóch rzeszot (sit). W Konstantynowie (pow. pilski) Koń do butów miał przybite gwoździki, które rysowały podłogę podczas tańca. W Stajkowie i Kębłowie Koń w grupie przebierańców chodził w II dzień Wielkanocy, zaś w Konstantynowie w grupie Gwiazdorów na Święta Bożego Narodzenia. Konik chodził również m. in. na Mazowszu, w Krakowie i innych regionach Polski. Na Mazowszu nadnarwiańskim konik z orszakiem chłopców obchodził miedze i obsiane pola śpiewając: „Hulaj, hulaj koniku, po zielonym gaiku. Gdzie nasz konik pochodzi, tam się żytko urodzi. Gdzie nasz konik nie chodzi, tam się żytko nie rodzi”.
Postać na koniu nazywana była niekiedy Zapustem, który zazwyczaj doczepiał sobie brodę, a na głowie nosił koronę. Postać ta znana była w różnych części Polski. U Kurpiów, we wtorek (przed Popielcem) Konik/Zapust wyganiał o północy wesołych biesiadników z karczmy, obsypując ich popiołem i gasząc światła. Konik/Zapust wchodząc do domów mówił:
„Ja jestem Zapust, mantuańskie książę.
Idę z dalekiego kraju, gdzie psi ogonami szczekają,
ludzie gadają łokciami, a jedzą uszami.
Słońce o wschodzie zachodzi,
a kurczę kokosze rodzi.
Każdy na opak gada, a deszcz z ziemi do nieba pada.”
Zapustowi towarzyszył pachołek przebrany za osła, którego Zapust przedstawia gospodarzowi tak:
„To jest uczony osioł, co mieszka w stodole;
Jest profesorem, uczy dzieci w szkole”.
Zapust ugoszczony poczęstunkiem odchodził z darami z chaty przy czym śpiewano:
„Zapust, Zapust, zapustowe dziecię.
Ucieszcie się chwilkę, bo go nie ujrzycie.
Bo go nie ujrzycie, aż na przyszły roczek,
aże mu od żuru na nic schudnie boczek”.
Bocian
Bocian zwiastował odrodzenie życia. Była to postać owinięta w białe płótno, nosząca głowę bocianią wystruganą z drewna z ruchomym dziobem. Bociany chodziły w Wielkopolsce na Mazowszu. Postać Bociana była jedną, która najszybciej zanikała na wsi. Bocian, zaczepiał domowników swoim ruchomym dziobem, próbując uszczknąć nim, a to kawałek spódnicy gospodyni, a to kawałek koszuli parobka, czasem nawet porwać pierożek ze stołu. Wszystkie próby kończące się niepowodzeniem powodowały falę śmiechu w izbie.
Tur/Turoń
Chodził w zapusty łącznie z innymi przebierańcami, np. Niedźwiedziem, Kozą oraz w towarzystwie kapeli i osób prowadzących Tura na sznurze, często poubieranych w maski. Tur przebierał się przykrywając się całkowicie derką płachtą lub skórą baranią i trzymając w ręku na kiju głowę z rogami, obitą skórkami jeża, królika lub innego zwierzęcia. Często elementy łba były ruchome, np. obracające się rogi, ruszająca się szczęka z wielkimi zębami, a w późniejszym czasie w oczach lub w paszczy lampki przysłonięte czerwoną bibułką. Za Turonia mogło przebierać się kilka osób np. 4 chłopaków, dwóch z przodu, dwóch z tyłu. Zakrywali się wówczas jedną płachtą przymocowaną do ramion. Tur wchodził do chaty na czworakach, ryczał przeciągle, próbował tańczyć, okręcać się wokoło, kłapał szczękami, płatał rozmaite figle, płoszył kobiety i dzieci, wskakiwał na różne sprzęty, dzwonił dzwoneczkiem zawieszonym u szyi bądź na brodzie i robił różne komiczne ruchy. Prowadząca go na sznurku osoba, zachęcała go do skoków i tańców uderzając batem mówiąc:
„Obróć się turońku wokoło,
by było w tym domu wesoło”.
W przypadku wizyty Turonia, podobnie jak przy Koniku i Kozie również śpiewano wersy dotyczące urodzaju: „Gdzie turoń chodzi, tam się żytko rodzi. Gdzie jego stopy, tam będą kopy.”
Turoń wychodził z chałupy żegnając domowników zabawnymi ukłonami i przychylaniem głowy. Oprócz przebierańców zwierząt w grupie przebierańców chodzili również inne postacie.
Kominiarz
Ubierał się na czarno, nosił wysoki cylinder i szczotki do czyszczenia komina, czasem krótką drabinę i miotłę, a twarz miał umorusaną od sadzy. Chodził w Stajkowie (pow. czarnkowski) gdzie brudził domowników sadzą. W Kębłowie (pow. wolsztyński) nosił ze sobą przypięty do pasa woreczek z popiołem. W Konstantynowie (pow. pilski) nogą wygarniał popiół z popielnika.
Listonosz
Miał przewieszoną przez ramię dużą torbę, a na głowie czapkę listonosza. Rozdawał pocztówki, za które trzeba było zapłacić i w ten sposób zbierał datki.
Żyd
Żyd ubrany w czarny frak miał do kapelusza doczepione kręcone pejsy z pakuł. W dowcipny sposób, niby ukradkiem, próbował zabrać z domu upatrzony drobiazg, np. łyżkę ze stołu, świecznik, wazon itp. Zwinięty fant chował, zabierał ze sobą i w chałupie u sąsiada starał się przehandlować go za drobną zapłatą. Chodził m. in. W Konstantynowie (pow. pilski). W innych grupach przebierańców podobne zadanie mieli towarzyszący Turowi chłopcy.
Cygan i Cyganka
Cygan nosił kapelusz z piórkiem, buty z wysoką cholewą do której wkładał nogawki spodni twarz morusał startą w proszek cegłą, mógł przygrywać na tamburynie lub akordeonie, albo prowadził Niedźwiedzia. W Stajkowie (pow. czarnkowski) chodziło dwóch Cyganów, z których jeden prowadził Niedźwiedzia, drugi trzymał dwie klatki. W jednej klatce nosił kota lub gołębia, w drugiej klatce miał „planety” czyli „kartki z różnymi przepowiedniami lub mądremi radami na przyszłość”. Karteczki te rozdawał za drobne datki. Cyganka ubrana w długie kolorowe sukmany, z chustą na głowie, przybrana w kolorowe wstążki, korale itd.
Pijak
Niekiedy bywał nazywany również Zapustem. Pijak wchodził do domu chwiejnym krokiem, zataczając się po całej izbie, trzymając w ręku pustą flaszkę. Przewalał się w kącie i wówczas podchodziła do niego ubrana na biało, z maską na twarzy Śmierć.
Śmierć
W Tarnobrzeskim wędrował w towarzystwie Diabła i Pijaka. Ubrana była w biały, długi fartuch kobiecy, lub białe prześcieradło. Na twarz zakładała maskę z kory świerkowej, sosnowej, albo z papieru, na głowę ubiera spiczastą czapkę z papieru. Na plecach ma mały worek z piaskiem niby starodawny zegar, w rękach trzyma kosę, a u pasa wisiała mu osełka jak u kosiarza. Odwiedzając domy, Śmierć najpierw ostrzyła osełką niesioną przez siebie kosę, a następnie odgrywała sceny ścięcia (uśmiercenia) Pijaka/Zapusta.
Diabeł
Ubierał się na czarno, np. w czarny, kusy frak, doczepiał sobie ogon, np. ukręcony ze słomy, trzymał małe widły i nosił maskę bądź miał umorusaną twarz. W grupie przebierańców chodził zazwyczaj m. in. w towarzystwie Anioła, Pijaka i Śmierci. Odgrywał scenkę próby zabrania zmarłej duszy do piekła, czyli w kierunku komina bądź pieca w chałupie. Anioł Ubrany na biało, ze skrzydłami często wykonanymi z pierza. W grupie przebierańców chodził z Diabłem i Śmiercią. Stawał w obronie nieboszczyka ciągniętego przez Diabła w kierunku piekła.
Dziady/ Dziad i Baba
Ubierali się w łachmany, morusali sobie twarze, Dziady nosili brody z włókien konopnych, a na plecy lub ramię zarzucali sobie torbę, okręcali się powrozłami ze słomy. Czasem mężczyźni przebierali się za Baby, a kobiety za Dziadów co dodawało komizmu. Mówili trzęsącym się (starczym) głosem. Prowadzili np. Kozę. Nosili ze sobą kosz lub worek. w który wrzucali datki. Chodzili z batem w ręku którym próbowali uderzyć napotykanych ludzi „na pamiątkę owych dziadów, co niegdyś chodzili z wielkimi batami i psy wiejskie odganiali od siebie”.
Inne postacie
W zależności od regionu, miejscowości, pomysłowości, wielkości grupy przebierańców, mogły być również inne postacie np.: Młoda Para, Pajace, Pisarz, Kaśka, Wójt i inne. Niektóre z tych postaci dochodziły w późniejszych latach, tak jak chociażby Milicjant, inne zaś z czasem przestawały chodzić (np. Bocian).
(opr. M. Kuchta)
Kalendarz aktualnych imprez i warsztatów
w formie listy ›
- w Muzeum Okręgowym w Pile
- w skansenie w Osieku